Okazuje się, że powiedzenie mała rzecz a cieszy sprawdza się już u najmłodszych (..a może przede wszystkim u najmłodszych...;)). Kiedy tylko zauważyłam, że malutkie rączki zaczynają wędrować w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia (było to ok. 2 miesiąca) uszyłam mięciutkiego "przytulaczka".
Dwa kawałki różnych materiałów ( u nas polar i delikatna bawełna) oraz kilka różnych wstążek, sznureczków i pomponów stworzyły zabawkę, która długo cieszyła się powodzeniem. Nasza przytulanka ma dodatkowo uchwyt na rzep - myślałam, że dobrze będzie zaczepić ją czasem na pałąku do zabawy lub przy foteliku samochodowym, jednak bardzo rzadko korzystaliśmy z tej opcji.
Malinka na początku tylko głaskała rączkami i poznawała z czym ma do czynienia, jednak z czasem zaczęła odkrywać jak fajnie jest potarmosić wstążeczki, rozciągać frotkę i wkładać paluszki między tasiemki. Uwielbia też patrzeć na kropeczki na jednej z tasiemek ;)
Jak dla mnie naprawdę trafiona rzecz..można poćwiczyć paluszki, wyciszyć się albo zwyczajnie wtulić i słodko spać.
W tym momencie nieco poszła w odstawkę, ale w chwilach relaksu np. pod wieczór kiedy już mało która zabawa cieszy, dajemy Malince przytulaczka i zajęcie murowane :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz