wtorek, 6 sierpnia 2013

10 ulubionych "zabawek" Malinki

Maluchy bardzo często mają skłonność do upodobania sobie przedmiotów, które typowymi zabawkami nie są, ale bardzo szybko się nimi stają:) Chęć poznawania otoczenia i badania go wszystkimi zmysłami jeszcze bardziej ku temu skłania. Ja raczej nie zabraniam takich zabaw (oczywiście poza przedmiotami niebezpiecznymi, czy według mnie nie nadającymi się dla dziecka) - przeciwnie, często nawet zachęcam do poznawania takich rzeczy. Dla najmłodszych ciekawostką może okazać się to co dla nas dorosłych jest czymś oczywistym. Kiedy Malinka była młodsza zbierałam dla niej całe pudełko przedmiotów, a ona siedziała i przeglądała sobie - opis zabawy można znaleźć tutaj. Teraz w większości przypadków sama dociera do tego co chce;) Oto co przypadło jej do gustu najbardziej w ciągu ostatniego roku:

- butelka wody/ ewentualnie pusta lub wypełniona czymś specjalnie przez mamę, idealnie nadaje się do kulania po podłodze, można coś do niej wrzucić i sprawdzić czy wydaje dźwięk, na topie jest także zakręcanie/odkręcanie, no i oczywiście odgłos wgniatanego paluszkami tworzywa jest wart uwagi:)   

- metalowa nakrętka z "klikaczem", kto posiadł umiejętność klikania ten wie, ile to sprawia radości za każdym razem:)


- drewniana łyżka: w sam raz do postukania w stół, w garnek, w co tylko się da; kiedyś również idealny przedmiot do "ostrzenia ząbków";), a ostatnio dzielnie służy do nawlekania kółek:)

 - korale mamy już tylko z nazwy;) córeczka bardzo szybko przejęła i doskonale zaopiekowała się tymi pięknymi i błyszczącymi kuleczkami:)
- gazety liczymy już nie w sztukach a w tonach;) przeglądanie, rozkładanie na czynniki pierwsze, rozdzieranie, zgniatanie, słuchanie szelestu stron i inne równie emocjonujące czynności towarzyszące czytaniu gazet są z nami od wielu miesięcy. 

- chusteczki higieniczne w pudełku; gdyby tylko mama pozwalała dziecko pobiłoby rekord w szybkości wyciągania chusteczek co do jednej;) Mama pozwoliła, ale tylko kilka razy, lecz nawet puste się przydaje w codziennej zabawie. Przechowywanie, wrzucanie, wyciąganie i nie tylko, w pełni wykorzystuje możliwości pudełka:) 

- folia bąbelkowa: odeszła w cień jakiś czas temu, ale tak długo była na szczycie listy, że nie można jej tutaj pominąć. Bawiły się nią rączki i stopy z jednakowym zainteresowaniem:)


- warzywa i owoce: niemal codziennie przy śniadaniu obowiązkowy przegląd torby z zakupami łącznie z sensoryczną analizą zakupionych produktów:) To samo w przypadku gotowania obiadu:) 


- ozdoby do włosów mamy (od niedawna także córki): spinki czy opaski muszą być stale w gotowości, gdyż żadna nie umknie uwadze czujnego malucha:) Skrupulatne i z niemałą satysfakcją, burzenie fryzury mamy, przychodzi nadzwyczaj łatwo, cierpi na tym chyba tylko coraz mniejsza ilość włosów na głowie:) 


- mysz komputerowa: klikać każdy może nawet mały szkrab:) i z miłą chęcią na pewno to uczyni. Zwolenniczką zabawy myszą nie jestem, ale cóż zrobić kiedy słodkie oczka tak bardzo proszą.....:)  

A u Was czym, co niekoniecznie zabawką się nazywa, najchętniej bawią się dzieci?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz